Mój Ulubiony Instruktor usiadł o poranku w swoim ulubionym fotelu. Dzień zapowiadał się słoneczny. Postawił na stoliku obok fotela filiżankę kawy i zamyślił się. Kawa była ulubionym napojem druha Mulina, bez kawy nie mógł on dnia rozpocząć, choć zdarzało mu się nie pić kawy wieczorem. Dh M. uwierzył, że kawa jest nie tylko używką, ale jest także zdrowa, antyrakowa, przedłużająca życie. Nieużywkowa używka. Pleonazm. Wierzył w kawę i jej skutki, choć nie wierzył, że Ziemia jest płaska.
Druh Mulin nie myślał jednak o kawie, lecz o całkiem innej używce – tytoniu. Nie, nie… Dh M. nie palił. W życiu może wypalił trzy papierosy. Pierwszego, pamięta to dobrze, gdy był w piątej klasie i gdy z kolegami spotkał się w niecnym celu spróbowania, jak to jest, czy to jest takie wspaniałe uczucie – palenie. Nie pamiętał, kto doniósł ich wychowawczyni, ale zrobiła się z tego pierwszego ich papierosa niezła awantura wraz z wzywaniem do szkoły rodziców.
Tak, palenie to niewątpliwie używka niszcząca zdrowie. Tego dh Mulin był pewien. Myśli druha Mulina poszybowały do wydarzeń z minionego wieczoru. Rozmawiał on przez dwie godziny o próbie przewodnikowskiej druhny, nazwijmy ją dla niepoznaki Jolą. Druhna Jola chciała otworzyć próbę, była już nieformalną drużynową, ale otwarcie tej próby było konieczne, by komendant hufca na tę funkcję mógł ją mianować. Przyszła więc Jola do Mojego Ulubionego Instruktora. Poprosiła go, aby był opiekunem jej próby.
Dh Mulin asertywny nie jest, popatrzył głęboko w niebieskie oczęta druhny Joli i powiedział „tak”. Dlatego też poprzedniego dnia długo omawiali, zmieniali, uzupełniali, dyskutowali, bardzo się starali, aby próba nie była za łatwa, za trudna, za krótka i za długa. Mózg dh. Mulina może nie był rozpalony do czerwoności, jak mu się czasem w innych przypadkach innych podopiecznych zdarzało. Bo Jola była mądrą, sympatyczną i na dodatek ładną harcerką. A uśmiechnięta ładna 18-letnia harcerka to miód na serce druha M.
Tak, tak, porozumieli się znakomicie. I obie strony były zachwycone (tak się w każdym razie Mulinowi wydawało) z wyników wspólnej pracy. Zakończyli, pożegnali i rozeszli w dwie różne strony. Lecz los jest niewiadomą, zawsze coś może pomieszać. I tu (dh Mulin nie wie, czy stało się dobrze, czy źle), gdy wędrował spokojnie w kierunku domu, zobaczył, że na rogu ulicy, czekając na zielone światło stoi Jola z… tak, tak… stoi z zapalonym papierosem w ręku. Mulin stanął jak wryty. Jola, przyszła instruktorka, z którą opracowywał przed chwilą kartę próby?? Jola, wzorowa harcerka. Jola po prostu pali. Światło się zmieniło, Jola przeszła przez jezdnię, a Mulin stał jak wryty.
I dlatego o poranku Mój Ulubiony Instruktor siedział przy filiżance kawy i zastanawiał się, co dalej. Co dalej z próbą niebieskookiej Joli. Porozmawiać z nią o używkach, o tytoniu, niech sama rzuci palenie? Powiedzieć jej, że widział ją palącą? Dlaczego zadania dotyczącego walki z nałogami nie wpisała do próby, przecież nie jest ona wzorem dla swoich wychowanków. A jeżeli nie jest, to nie może zamknąć próby pozytywnie… Jej harcerki wiedzą, na pewno wiedzą o jej problemie (bo problemem to jest). Rodzice Joli mogą nie wiedzieć, harcerki wiedzą. To może na tym etapie zrezygnować ze współpracy z Jolą, niech ktoś inny zajmie się jej próbą?
Dh Mulin był rozdarty. Nie umiał podjąć właściwej decyzji. I wcale filiżanka dobrej kawy go tu nie uspokajała. Jedno było pewne. Jola używająca tej używki drużynową być nie może. Musi walczyć z tym nałogiem i dopóki Jola będzie palić, jej mianowaniu na funkcję on, dh Mulin, musi powiedzieć stanowcze „nie”.
Mój Ulubiony Instruktor nie wstawał z fotela, pił dalej kawę, z za oknem dzień nadal zapowiadał się słoneczny.