Chyba przed miesiącem pisałem o „Płatonowie” wystawionym w Akademii Teatralnej. Spektakl nie zachwycał – był po prostu długi i dobry. I to wystarczyło, abym spróbował porównać go z drugim „Płatonowem”, granym w Teatrze na Woli pod tytułem „Kilka scen z życia”. Kilka scen, a zatem wybór, a zatem fragmenty z długiego materiału, jakim jest pierwszy, można powiedzieć młodzieńczy, nieopublikowany za życia Czechowa dramat. Dramat to niedoskonały, ale nie mnie oceniać braki Czechowowskiego utworu. Ważne, co dyrektor Słobodzianek zaakceptował do pokazania widzom swego teatru. A zaakceptował przedstawienie dziwne. Ot, taką opowiastkę o prowincjonalnym rosyjskim Don Juanie. Cztery kobiety, które chcą być z Michałem/Michaiłem Płatonowem. Czy przedstawienie skrzy się erotyzmem tych kobiet, od których opędza się główny bohater? Nie. Ot, trochę krzyku, trochę machania rękami. Jakiś monolog Anny, chyba najgorzej prezentującej się z całej obsady. Wysoko postawiony głos (to piszczenie razi), dziwaczna peruka. Nie, to nie jest seksowna wdowa, która, choć bankrutka, chciałaby i mogłaby kupić Płatonowa.
Pieniądze, które odgrywają tak ogromną rolę w tragedii, tu są problemem trzecioplanowym. Nie ma przecież w przedstawieniu tych, którzy te pieniądze posiadają. Ale jeżeli ma być pokazany nieudacznik-wiejski nauczyciel, który staje się tak ważny dla czterech kobiet, to wycięcie wątków finansowych nie dziwi. I na tej wsi, zimą, gdzie bohaterowie boso chodzą po „śniegu” pokazywane są uczucia, emocje, frustracje i tragedie naszych bohaterek. A Płatonow opędza się od nich, ma dosyć własnej żony, którą po swojemu kocha, od naiwnej Marii i nawet jeżeli podporządkowuje się dawnej kochance z czasów studenckich, to czyni to poddając się jej. I tylko tyle. Bierność Płatonowa, miłość kobiet. Czy o to chodziło autorom „Kilku scen…”?
I do klęski tego przedstawienia dochodzi dziwaczna scenografia (te „płatki śniegu” – jakiż to kicz) i męcząca muzyka. Zawsze mi w takich przypadkach żal aktorów, którzy muszą się męczyć mając świadomość, że ich praca będzie niedoceniona. Bo napracowali się, biedacy, a efekty słabiutkie. Zagrają jeszcze ze dwa razy i będą o swych rolach mogli zapomnieć.
A z „Płatonowa” można zrobić dobre przedstawienie, nawet jeżeli ma to być „Wioskowy Don Juan”. Można.