Mojemu Ulubionemu Instruktorowi coś się od rana nie wiodło. Woda pod prysznicem była za zimna, skarpetki trafiły mu się od dwóch par, a w pojemniku na chleb Mulin odnalazł dwie nadpleśniałe bułeczki. – Co za życie – pomyślał. – Czy nie lepiej jest raniutko wypić filiżankę dobrej kawy i dać sobie spokój z tymi codziennymi, banalnymi czynnościami? Jakiś prysznic, jakieś bułeczki… Jak żyć? – Mulin potrząsnął głową i zaczął myśleć.
Myślenie to (tak, tak, wiemy)… Mulin się zamyślił. A myślenie, wbrew niektórym. ma kolosalną przyszłość. Myślał więc Mulin o czymś, co jest mu najbliższe. Była to jego ulubiona organizacja. Ku swemu nieszczęściu (czy to przez te bułeczki?) zaczął filozofować. I zaczął się zastanawiać, czym jest mądrość. Zwykła, ludzka, uczciwa mądrość. Obejrzał się wokoło. Nawet popatrzył w lustro, Nie, nie zobaczył w okolicy człowieka mądrego. A jak to jest w jego ulubionej organizacji? Czy są w niej ludzie mądrzy? I czy mądrzy ludzie są jej potrzebni? Pomyślał chwilę (tak, tak, pomyślał) i zaczął przypominać sobie dorosłych członków jego ulubionej organizacji. Najwięcej było ambitnych. Dużo też znał dobrych organizatorów. Znalazł wśród nich instruktorów skłonnych do poświęceń a nawet takich, którzy po prostu są w niej z nudy, bo nie znaleźli sobie w życiu czegoś lepszego do robienia. Był między nimi głupawy wesołek i kilku przemądrzalców, którzy wiedzą wszystko najlepiej. Byli też leniwi (tzw. lenie patentowani), aktywiści, starcy chcący być całe życie młodzi i młodzi udający starców. Wielu, bardzo wielu. Mulin przypomniał sobie jeszcze kilka typów, ale pomyślał, że nawet pomyśleć o nich nie powinien.
Tylko tych mądrych, prawdziwych filozofów, jakoś w jego ulubionej organizacji było stanowczo za mało.
Przypomniało mu się zdanie jego nauczyciela sprzed lat, który dzielił ówczesną inteligencję na ludzi uczonych (których nie cenił) i mądrych. Dawał przykład wiejskich mędrców, do których przychodzi po poradę pół wsi. Takich ludzi zupełnie nieuczonych, ale mających w okolicy ogromny autorytet.- Gdzie są ci mądrzy w mojej ulubionej organizacji – szepnął Mulin do siebie. Bardzo mu ich brakowało, niech to będzie wesołek, ale mądry. Niech będzie mądry leniwiec – tak by chciał z mądrym członkiem jego ulubionej organizacji porozmawiać. I wiedział, o czym.
Cóż, nie ma bułeczek, pora na filiżankę dobrej kawy. Pewnie nic dobrego Mulina tego dnia nie czeka…