To już prawie dwa miesiące wirusowych czasów. Siedzę w domu, patrzę w telewizor, ekran komputera, czytam gazety. Zupełnie nie wiem, dlaczego, ale nie czytam książek. W tym poprzednim życiu, przed koroną, czytałem. A teraz nie. Ale nie jestem psychologiem, diagnozy nie postawię.
Od jakiegoś czasu zacząłem oglądać materiały proponowane przez rozliczne instytucje kultury. Powinienem zacząć od słynnego koncertu internetowego, odbieranego przez setki tysięcy ludzi na całym świecie – organizowanego przez Metropolitan Operę w Nowym Jorku. Wydarzenie głośne, sprawne technicznie, z ogromną liczbą solistów występujących we własnych domach. I ta orkiestra! Wszyscy się zachwycali, ale chyba z powodu oryginalnych koncepcji realizacyjnej. Nasz Piotr Beczała w swej chałupie w beskidzkiej Żabnicy. (Ile to lat temu prowadziłem tam zimowisko dla kadry starszoharcerskiej? Czy nie w roku 73?). Ale czy ktoś mógł się zachwycić jakością dźwięku? Ja zachwycony nie byłem.
Dlatego lepsze są profesjonalne prezentowane nagrania. Ot, świetny „Rejwach” w Teatrze Żydowskim według opowiadań Mikołaja Grynberga. Solidnie zrobione przedstawienie na ważne polsko-żydowskie tematy. Nieco z uśmiechem, nieco z nostalgią. Sporo prawdy o polskim antysemityzmie. To się ogląda. I to się ogląda na malutkim ekranie ze słuchawkami w uszach.
Ogląda się też znakomite przedstawienie „Broniewski” Teatru Wybrzeże. Oczywiście możemy zastanawiać się, czy rzeczywiście ten poeta, który miał taką lekkość pióra, był przez całe dorosłe życie pod wpływem alkoholu. Czy ta choroba zniszczyła mu realne życie. Nie da się ukryć – biografia Broniewskiego jest zadziwiająca. Po obejrzeniu tego widowiska nadal nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego poeta podejmował zadziwiające decyzje. Czy tylko to wpływ alkoholu? Jest kilka świetnych scen, jest interesująca scenografia. Ale najważniejszy są aktorzy, którzy tak sprawnie i z pełnym autentyzmem pokazują Broniewskiego i przy okazji kilkadziesiąt lat polskiej historii.
I jeszcze, dosyć przypadkowo, obejrzałem oryginalne „Jezioro łabędzie”, gdzie łabądkami są mężczyźni. Matthew Bourne wystawił ten balet w całkiem nowej, bardzo atrakcyjnej inscenizacji. To się ogląda! To nieprawdopodobne, ale nikt nie musi nam podpowiadać akcji. Wiemy, kiedy jest scena realistyczna, wiemy, kiedy wizje Księcia. Chyba puszczę sobie to widowisko jeszcze raz.
Obejrzałem więcej widowisk, nie poświęcę im tu miejsca. Ale przede mną kolejne dni. Komputer otwarty. Są jednak zyski w wirusowych czasach.
Nie znam się na teatrze więc nie skomentuje. Natomiast jeśli chodzi o scenę kabaretową to trochę się znam (jak większość internautów) Uważam że jest jednak kilka kabaretów które reprezentują wysoki poziom. W szczególności kmn. Polecam szczególnie Tygodnik moralnego niepokoju. Myślę że to jest jakość porównywalna do kultowych Za chwilę dalszy ciąg programu oraz kabaretu tey. Ponadczasowe momentami ale na pewno nie pozbawione wartości intelektualnej.
W ogóle to mam wrażenie że Was pedagogów polonistów przerasta często literatura i sztuka nowoczesna spoza kanonu nauczania.
Szkoda że nie szukacie wartości w każdym rodzaju sztuki. Fakt czasem jest to dość głęboko i może i nieudolnie podana, niemniej może warto trochę wyjść ze swojej strefy komfortu i możliwe że odnajdzie się taka przestrzeń która pozytywnie zaskoczy.
Przyszło mi do głowy jeszcze jedno – Blok ekipa. Dla takiego konserwatysty językowego jak Pan to na pewno ponad pana siły, ale polecam zapoznać się z tym arcydziełem. Szczególnie pierwsze 100 odcinków.