Wczasy nad Morzem Śródziemnym. Słońce, piękne walące o brzeg fale, wokół zieleń, cisza. Choć już jesień, ale my mamy lato. Lato maseczkowe.
Przelot
Nie był taki straszny. Biuro podróży kazało nam wypełniać jakieś koszmarne formularze w różnych wersjach. Z plikiem papierów pojawiamy się na lotnisku. I co? Bardzo krótkie oświadczenie, że nie jesteśmy chorzy i z takimi osobami nie mamy kontaktów oddane na stanowisku odprawy oraz poświadczenie rządu greckiego, że nasz wpuszczą do kraju. To poświadczenie jest o tyle dziwne, że jakiś pan już w Grecji patrzy, że mam w ręku jakiś papier. Mój? Mojego kuzyna z Ameryki? Obojętne. Proszę przechodzić dalej…
Za to obowiązuje rygor maseczkowy – na obu lotniskach i w samolocie. Widok jest zadziwiający. Jedni pasażerowie chronią brody, inni nos, niektórzy zdejmują maseczki w trakcie lotu…
W hotelu
Tak, bardzo się personel stara, aby się od nas nie zarazić i aby nie zarazić nas. Najciekawiej jest oczywiście w restauracji – nie możemy sami korzystać z bufetu. Wszystko jest nam podawane. Najwygodniej oczywiście pokazać palcem. W wielu przypadkach to najłatwiejsza forma. Czasami są kolejki, bo akurat większość gości chce zjeść kawałek pieczonego indyka. Ale w kolejce stoją starsi Niemcy, cisza, spokój. I wszyscy na terenie restauracji mamy maseczki. Wszyscy. Dopiero gdy siadamy przy stole maseczkę można odłożyć. Jak wtedy jest miło…
I jeszcze
Na terenie – dużym, zadbanym, zupełnie wyglądającym jak ogród botaniczny – chodzimy bez maseczek. Również w barach hotelowych, tych przy basenach, na maseczki nie zwracamy uwagi. Niby jest normalnie, ale obsługa bardzo się stara, aby jednak mieć maseczki na twarzach.
Czyli jest normalnie, prawie normalnie. Ale w łazience mamy tylko mydło i szampon. Ale pokój sprzątany jest co dwa dni. Ale w pokoju nie ma czajnika i możliwości zrobienia sobie kawy lub herbaty. Ale basen wewnętrzny jest zamknięty. I tak dalej, i tak dalej.
Powrót
Straszą nas. Najpierw okazuje się, że nasze biuro podróży zaprzestało wysyłać swych klientów do Grecji. Czy zatem samolot po nas przyleci? Później okazuje się, że strajkują kontrolerzy lotniczy. Kto nas wypuści z lotniska? Następnie na lotnisku tłum nieprzeliczalny.
I co? Wylatujemy punktualnie. I jesteśmy pół godziny przed czasem! Choć nasze szczęście nie jest pełne. Straż Graniczna musi rozprawić się z gościem, który w samolocie był bezmaseczkowym alkoholikiem. takim, który postanowił pokazać, że cały świat jest jego. Nie był. Ale przygoda z bezmaseczkowcem zajęła nam pół godziny. No, trudno.
PS
Na Krecie znalazłem ślad polski. Zatkało mnie, gdy zobaczyłem z barze karton, z którego miły pan nalewał mleko do kawy. Na kartonie, tak jak w naszym kraju, dumnie napisane było (czerwonymi literami) słowo „Łaciate”.